Witajcie kochani w ostatnią sobotę kwietnia.
Tęsknie już za Wami i obiecuję, że niedługo się spotkamy.
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić moim ostatnim czasem, który upływa mi z dala od wszystkiego, tego co było do tej pory.
Wierzę, że w tej mojej opowieści, każdy znajdzie choć cząstkę siebie.

Czytałam ostatnio o kobiecie, która straciła pamięć i chcąc nie chcąc musiała siebie nauczyć się od nowa.
Bliscy, którzy ją znali z wielki zdumieniem obserwowali, że jest inna. Lubi zupełnie inne potrawy, ma zupełnie inną pasję która daje jej szczęście i nowych znajomych, bo tamci którzy ją znali wcześniej stwierdzili, że znali inna kobietę.
A ona? Ona po prostu w dojrzałym wieku bez bagażu doświadczeń, bez ludzkich osądów i oczekiwań w końcu poznała kim jest naprawdę.
Nie zależało jej na dawnych znajomych, którzy przywiązali się do tamtej wersji, stworzonej na potrzeby świata i ludzi.
Zapytacie, czy była szczęśliwa?
No właśnie to pozorne nieszczeście jakie ją dotknęło, sprawiło że odnalazła szczęście, bo odnalazła siebie i to co jest prawdziwe. Wielu ta jej prawda nie pasowała, ale bliscy którzy ją naprawdę kochali -kochali dalej.
Byliśmy ostatnio w Lądku Zdroju, miasteczku którego wcześniej nie znaliśmy. Poznaliśmy je, w momencie całkowitego załamania i ruiny po powodziowych przejściach. Pokochaliśmy je, mimo że część spacerów odbywała się w scenerii wojennego filmu. Dlaczego? Bo zachowało coś, co nie wiąże się z kolorowymi kamieniczkami, przyciągającymi wzrok. zachowało swoją prawdziwą głębię i duszę.
Miniony czas jest dla mnie także bardzo przełomowy, bo chyba się trochę zapędziłam w tym co chciałam pokazać ( chyba głównie sobie), a mianowicie tym, że nie jestem takim bezwartościowym człowiekiem, za jakiego mnie kiedyś uznano.
Zapędziłam się jednak w tym działaniu tak bardzo, że sama o sobie zapomniałam.
Na szczęście nadszedł czas, który mnie zatrzymał.
Słowo „guzek” jeden czy drugi – chyba na wszystkich działa jak czerwone światło. Ale to było tylko dopełnieniem tego, co już czułam od jakiegoś czasu – ogromne zmęczenie.
Napisałam, co miałam na pisać, bo to była forma terapii – ale ja nie jestem pisarką. Nienawidzę ślęczenia przed ekranem komputera i szukania błędów. Nienawidzę długiego pisania, bo od tego bolą mnie plecy.
Kocham spotykać się z ludźmi, a książki mi stworzyły taką możliwość.
Zaczynałam od wierszy, dla których nie trzeba ani korekty ani długiego siedzenia – i to była dobra droga.
Nie żałuję wydanych powieści. One spełniły swoje misje.
🥰Moje krótko obcięte włosy, odrastają teraz piękną siwizną, którą ukrywałam od prawie 40 lat. Teraz daję im i sobie w końcu wolność.
Kończę bycie Gabrysią stworzoną przez oczekiwania świata i ludzi. Myślę, że podobnie jak w wypadku Lądka i kobiety z opowieści, zaczynam budować wszystko od początku lecz na swoich zasadach i zgodnie z tym ,że w tym co robię nie mogą boleć mnie plecy ani głowa od siedzenia z nałożona farbą.
Wiele się zmienia, ale jedno zostaje, MIŁOŚĆ mojego cudownego męża, który pokochał mnie z całym bagażem z jakim do niego przyszłam 20 lat temu – bez względu na to co robię i jak wyglądam.
Dlaczego Wam o tym wszystkim piszę? Dlatego byście mieli odwagę posłuchać swojego zmęczenia, bólu pleców i głowy. Zweryfikować znajomych,po spotkaniu z którymi kręci się Wam w głowie i czujecie szczękościsk od wymuszonego uśmiechu i ból szyi od ciagłego przytakiwania.
Rozpisałam się, ale chcę Wam powiedzieć, że nie mam pojęcia co będzie dalej. Szukam i słucham siebie.
Wiem, że napewno zostaną wtorkowe spotkania 🙂 które wrócą już niebawem i że jesienią będzie projekt, który już mi się urodził.
Skąd mi się to wszystko wzięło ?
I tu się zdziwicie. Jest taka piękna książka “80 LISTÓW Z PODRÓŻY DO SIEBIE” którą czytałam mnóstwo razy zanim została wydana i tak naprawdę, to te listy pisane m. in. do siebie samej – teraz zaczynają pracować.
Polecam 🙂
ps. A guzki ? Już pod kontrolą…

2 komentarze

  1. jotka 29 kwietnia, 2025 at 5:53 am - Reply

    Nie bardzo rozumiem, Gabrysiu…robiłaś to, co kochasz, sama wybrałaś tę drogę, a teraz piszesz, że Cię to wyniszcza, a dla kogo te wymuszone uśmiechy?
    Rozumiem, że nadal szukasz, a może o to poszukiwanie właśnie chodzi i robienie ciągle czegoś innego?
    A co z drogą krzyżową w nowym projekcie, zarzucony?
    Kiedyś uciekałaś od mediów i Fb, teraz głównie to… wszyscy się zmieniamy.

    • Gabriela Kotas 29 kwietnia, 2025 at 1:10 pm - Reply

      Gdy jechaliśmy ostatnio do Lądka zgodnie ze wskazówkami GPS nagle dojechaliśmy do zawalonego przez powódź mostu.
      Za mostem widać już było dom , do którego zmierzaliśmy.
      A jednak trzeba było się zatrzymać wysiąść, popytać mieszkańców i zawrócić, następnie objechać cały Lądek dookoła i wtedy dotarliśmy do celu.
      Drugi przykład jest taki Asiu – nigdy nie malowałam obrazów, ale wiem że jest taki moment kiedy malarz odsuwa się kilka kroków w tył, zamyślony żuje końcówkę pędzla i rozważa, co dalej.
      O tym jest Asiu mój wpis.
      Czasem, żeby iść dalej trzeba zrobić kilka kroków w tył i pomyśleć.